Zygmunt Bukowski

 wydane we Wrocławiu w 2008 r. własnym ograniczonym nakładem pod wspólnym tytułem

"Poroda"

 Fragment opracowania dotyczący Kolonii Stachówki

 

6. Kolonia Stachówka wymordowana w maju-czerwcu 1943 roku

Polska kolonia Stachówka liczyła 72 zagrody.

W kwietniu 1943 r. ludność polska sąsiednich wsi postanowiła się bronić. Jako miejsce obronne wybrano Stachówkę, gdzie wybudowano schron dla kobiet i dzieci. Cała wieś otoczona była strażami. Samoobrona dostała trochę broni od Niemców. Wobec coraz to groźniejszych zapowiedzi, ludność polska z kolonii: Brzezina, Czajków, Karczemka, Mosty (wszystkie w gm. Włodzimierzec), i wsi: Jezioro, Kanonicze (obie w gm. Włodzimierzec) zjechała do Stachówki już przed Zielonymi Świętami.

Wywiad sowieckiej partyzantki z maja 1943 r. donosił, że samoobroną kierował nauczyciel.

12 maja 1943 r. na wieś napadli upowcy, którzy byli uzbrojeni w karabiny maszynowe i automatyczną broń ręczną. Polacy dysponowali kilkoma ręcznymi karabinami, które uzyskali od Niemców i, mimo przeważających sił napastnika, atak odparli. Po stronie polskiej straty wyniosły 32 zabitych, u przeciwnika - prawdopodobnie kilkunastu. W boju zginęli: Stanisław Bułgajewski 1. 20; Marcin Bułgajewski; Bronisław Brodnicki 1. 32; Stanisław Łoś 1. 37; Edward Pinecki 1. 36; Zygmunt Wilczyński 1. 30, mężczyzna ze wsi Czajków, l. ok. 19.

Ponadto z ludzi nie uczestniczących w walce zostali zamordowani m. in.: Stanisław Andrzejewski (zarąbany siekierą); Gruszkowski (zwłoki zastrzelonego upowcy porąbali, gdy znaleźli przy nich karabin), jego syn Franciszek (zarąbany siekierą); Albina Bułgajewska (zastrzelona i następnie spalona); Dominik Makarewicz 1. 25 (zamordowany przez rozprucie brzucha bagnetem); Szczęsny Makarewicz (zastrzelony); Michalina Makarcwicz (zastrzelona podczas ucieczki w pole); Gustaw Makarewicz l. 5 (zabity kijami); członkowie rodziny Pierzeckich; Wiktorowicz (zarąbany siekierą). Ofiar pośród ludności nie uczestniczącej w walce nie byłoby, gdyby nie panika, która powstała wśród przebywających w schronach (zwanych też okopami), gdy upowcy podpalili domy znajdujące się na peryferiach. Wtedy niektórzy opuścili schrony i rzucili się do ucieczki w pola. Podczas tej ucieczki byli wyłapywani i mordowani. Wiele domów zostało spalonych.

Po tym napadzie Niemcy stacjonujący we Włodzimiercu dali samoobronie 3 rakiety, które miała wystrzelić, dając im w ten sposób znać o napadzie.

15 maja 1943 r. upowcy napadli ponownie, lecz mniejszymi siłami i szybko zostali odparci. Po stronie polskiej zginęło kilka osób, które w tym czasie znajdowały się poza obrębem kolonii, pasąc krowy (5 dzieci zakłuto widłami) i pracując w polu. Jedna z napadniętych kobiet uratowała się. lecz miała obciętą jedną pierś (drugą karmiła niemowlę). Na pomoc przybyła -grupa samoobrony z kolonii Parośla II (gm. Antonówka) oraz zaalarmowani Niemcy, którzy ujęli trzech upowców i powiesili ich we Włodzimiercu na bramie cerkiewnej. Następnie Niemcy zebrali kilkunastu Polaków, dali im broń i wzięli ze sobą do pacyfikacji ukraińskich wsi, z których organizowane były napady.

Po drugim napadzie część rodzin ewakuowała się do gm. Antonówka. Spośród przebywających w kolonii około 22 maja 1943 r. kilka osób zostało zamordowanych przez upowców podczas pracy w polu.

13 czerwca 1943 r. (Zielone Święta) podczas trzeciego napadu ukraińskiego na Stachówkę. kolonia zaalarmowała samoobronę w kolonii Poroda (gm. Włodzimierzec), z której natychmiast przybyły posiłki w liczbie 30 ludzi. Cała kolonia była otoczona przez upowców, którzy z dwóch karabinów maszynowych prowadzili po kolonii ogień. Jeden karabin maszynowy był umieszczony na drzewie, drugi na wyschniętej studni. Równocześnie Ukraińcy atakowali przy pomocy bagnetów osadzonych na kijach, siekierami i widłami. Miejscowa samoobrona odpierała ataki. Cała wieś płonęła. Przybyła pomoc z Porody zlikwidowała oba stanowiska karabinów maszynowych i zaskakując napastników od tyłu, ujęła pięciu oraz kilku zastrzeliła. Rano do Stachówki przyjechały z Włodzimicrca wozy pancerne z wojskiem niemieckim, co spowodowało paniczną ucieczkę napastników. Ujętych przez samoobronę pięciu napastników Niemcy rozstrzelali, przy czym trzem z nich, którzy nic chcieli przyznać się do udziału w napadzie, obcięli wcześniej palce. Kolonia spłonęła całkowicie. Zginęły 22 osoby, które ludność pochowała we wspólnej mogile*. Część mieszkańców Niemcy zabrali do Włodimierca.

Po trzech tygodniach nękania napadami, spaleniu domostw, wobec tego, że siły malały i amunicja się skończyła, zdecydowano się opuścić Stachówkę. 50 rodzin przeniosło się do kolonii Wydymer i Parośla II (obie w gm. Antonówka), część do Porody, Prurwy (obie w gm. Włodzimierzec) i do Włodzimierca. Po drodze poniesiono jeszcze znaczne ofiary w zabitych i rannych (liczba nie ustalona). Następnie ludność Stachówki ewakuowała się do Sam. Po przybyciu do Sam Niemcy z miejsca oddzielili mężczyzn zdolnych do pracy od kobiet i dzieci i w różnych terminach wysłali transportami na roboty do Niemiec.

Łącznie w różnych okolicznościach w Stachówce zginęło 85 osób (w tym polegli w walkach).

Liczba ofiar zbrodni nacjonalistów ukraińskich: ~ 78 Polaków.

Liczba poległych w walce: 7 Polaków, ~ 21 Ukraińców.


* Według sprawozdania za czerwiec 1943 r. „pierwszej grupy" UPA Okręgu Wojskowego „Zahrawa" podczas tego napadu zabito 60 Polaków, a straty ukraińskie wynosiły 17 poległych i 5 rannych. Również inna jest data napadu, tj. 16 czerwca.

 

 

Byłem świadkiem - Henryk Redzik

Po ucieczce z Czajkowa mieszkaliśmy niecały miesiąc w Stachówce. Moja rodzina schroniła się tu w nadziei, że będzie bezpieczniej. Niestety, los tak pokierował, że po napadzie band UPA na Stachówkę, część naszej rodziny, cudem ocalona, została zmuszona do dalszej ucieczki.

13 czerwca 1943 r. przeżyłem napad band UPA na Stachówkę. Pamiętam jak upowcy uzbrojeni w broń maszynową i karabiny okrążyli całą kolonię ze wszystkich stron. Razem z nimi było wielu Ukraińców z okolicznych wsi, uzbrojonych w widły i siekiery.

Napastników było kilkuset. Najpierw ostrzelali wieś z broni maszynowej i karabinów, niektóre zabudowania zaczęły płonąć od zapalających kul. Nieliczna i słabo uzbrojona polska samoobrona próbowała stawiać opór. Upowcy z wrzaskiem „hurrra" i krzykiem „rizat' Lachiw" wtargnęli w trzech miejscach między domy kolonii.

Mordowali każdego kogo napotkali, przy użyciu wideł, siekier i bagnetów. Do uciekających strzelali. Jedni mordowali, drudzy rabowali dobytek i podpalali budynki. Podczas tego napadu została zamordowana moja mama Franciszka Redzik (40 lat). Zmarła od ran kłutych bagnetem po całym ciele. Mój stryjeczny brat Henryk Redzik (22 lata) został zamordowany w okrutny sposób. Najpierw wyłamano mu ręce z ramion. Słyszałem jak on głośno krzyczał z bólu. Leżałem w łóżku kilka metrów od niego. Po chwili usłyszałem strzał, którym banderowiec zakończył jego życie. W zbożu banderowiec odnalazł mnie, ale żałował dla mnie kuli, zostałem zdzielony kolbą karabinu i szczęśliwie przeżyłem. Zginęły wówczas 22 osoby. Liczba ofiar prawdopodobnie byłaby znacznie większa, gdyby nie pomoc żołnierzy niemieckich z garnizonu we Włodzimiercu, którzy z zaskoczenia ostrzelali z broni maszynowej upowców, zabijając lub raniąc kilkunastu. Nasza samoobrona schwytała z bronią w ręku 16 upowców, z których 10 na rozkaz Niemców rozstrzelała, a 6 Niemcy powiesili na rynku we Włodzimiercu.

Pod ich ochroną pochowano zamordowanych mieszkańców Stachówki. Z tego napadu z rodziny ocaleli: mój ojciec Wacław Redzik. bracia Janek i Tadek, którzy byli w samoobronie w okopach Stachówki. Cudem ocalała też moja 12-letnia siostra Kazimiera i ja - autor tej relacji. Ocalała też moja stryjenka z pięcioma córkami i synem Czesławem. ukryta w centralnym schronie w środku Stachówki, dokąd nie dotarli napastnicy. Ze Stachówki schroniliśmy się we wsi Prurwa, również w gm. Włodzimierzec. Bracia Janek i Tadek wstąpili do oddziału polskiej partyzantki „Jeszcze Polska nie zginęła" dowodzonego przez Roberta Satanowskiego. Dnia 10 września 1943 r. bracia brali udział w ciężkim starciu z bandą UPA w okolicy miejscowości Zamoroczenie gm. Dąbrowica. Janek (22 lata) został raniony serią z broni maszynowej i zmarł na skutek odniesionych ran. Razem z nim pochowano jeszcze dwu kolegów, którzy zginęli w tym starciu. Pochowano ich z honorami wojskowymi w szafie szkolnej na cmentarzu miejscowym. W pogrzebie brał udział Tadek, który szczęśliwie dożywa swoich lat i jest świadkiem tych wydarzeń. Mikołaj Kunicki opisał to w książce pt. Pamiętnik "Kpt. Muchy".

Ukrywając się przed Ukraińcami, przebywaliśmy w lesie w okolicach miejscowości Nobel na Polesiu, pod ochroną partyzantów. W marcu 1944 r. z lasów pińskich przedostaliśmy się do Rafałówki w powiecie Sarny. Tam ojciec został zmobilizowany do Wojska Polskiego do Sum i przeszedł cały szlak bojowy I Armii aż. do Berlina.

 

Henryk Redzik, Jelenia Góra 2002 r.

 

 

7. Polska samoobrona

Po wymordowaniu przez Ukraińców mieszkańców kol. Parośla I, Polacy w wielu okolicznych miejscowościach samorzutnie przystąpili do organizowania samoobrony przed grożącymi dalszymi napadami Ukraińców. Polegało to na tym, że starszyzna danej wsi na swoim zebraniu postanawiała bronić się w razie napadu. W tym celu:

- obierano spośród siebie komendanta (dowódcę);

- wszelkimi sposobami zdobywano broń;

- budowano schrony, głównie dla kobiet i dzieci;

- organizowano nocne i dzienne warty;

- ustalano system alarmowania mieszkańców;

- wykonywano we własnym zakresie broń „białą", różnego rodzaju szpikulce;

- organizowano współdziałanie z innymi ośrodkami polskiej samoobrony w najbliższej okolicy.

W gminie Włodzimierzec trzy polskie kolonie: Poroda, Choromce i Prurwa zorganizowały samoobronę i ustaliły sposób współdziałania między sobą. Komendantem całości został wybrany kapral rezerwy Franciszek Jankiewicz z Choromiec.

Inicjatorami i organizatorami samoobrony w Porodzie byli głównie żołnierze rezerwy. Należało do nich m. in. dwóch kawalerzystów: Jan Szymański i Stanisław Szumski, którzy służbę wojskową odbyli w 21 Pułku Ułanów w Równem. Komendantem samoobrony w Porodzie został Michał Olejniczak, a jego zastępcą Jan Szymański.

W pierwszym okresie głównym zadaniem samoobrony było pełnienie wart w dzień i w nocy oraz patrolowanie rozległego terenu kolonii, aby nie dać się zaskoczyć napastnikom i zdążyć zaalarmować mieszkańców. Oprócz patroli pieszych, przez pewien czas organizowano również patrole konne.

Na wiosnę 1943 roku w Porodzie wybudowano duży schron dla ludzi i przystosowano go do obrony okrężnej. Został zlokalizowany we wschodniej części kolonii, w pobliżu zabudowań Władysława Pieruna. przed nasypem kolejki wąskotorowej, niedaleko skrzyżowania dróg, które rozchodziły się w kierunku Włodzimierca, Antonówki i Perespy. Do budowy wykorzystano drewno z pobliskiego składu.

Obrońcy dysponowali małą ilością broni palnej i amunicji. Mieli trochę granatów, a resztę uzbrojenia stanowiły różnego rodzaju szpikulce do walki wręcz. Mimo tragicznej i beznadziejnej sytuacji byli zdecydowani bronić się do końca.

Utrzymywano współdziałanie z sąsiednimi polskimi placówkami samoobrony, głównie w Choromcach i Prurwie. Ale nie tylko. Kiedy w czerwcu 1943 r. Ukraińcy napadli na polską kolonie Stachówka, oddaloną 11 km od Porody, około 30 obrońców z Porody natychmiast pośpieszyło do Stachówki z odsieczą.

 


Powyższy tekst dostarczył Kacper Kalin, listopad 2009 r.

 

---------------

Wybór wspomnień.